Jalen Brunson po raz czwarty z rzędu zdobył 40 punktów i wygrał Knicks

NOWY JORK — Historyczna passa Jalena Brunsona trwa, gdy czuje gniew nowego przeciwnika.

W poniedziałek Brunson miał kolejną świetną czwartą kwartę, po której bezlitośnie atakował koszem i po mistrzowsku strzelał, zdobywając 21 ze swoich 43 punktów w pierwszym meczu, w którym New York Knicks zwyciężyli 121:117 z Indiana Pacers.

Brunson zdobył obecnie 40 punktów w czterech meczach play-off z rzędu, co przypomina jego występ w końcówce poprzedniej rundy przeciwko Philadelphia 76ers. Wraz ze swoimi sześcioma asystami stał się pierwszym graczem w historii NBA, który strzelił cztery kolejne mecze play-off, zdobywając 40 punktów i 5 asyst.

„Małe rzeczy mogą mieć duże znaczenie” – powiedział Brunson. „Tak, 40 punktów to wszystko miło, ale o wygrywaniu meczów w takich meczach decydują małe rzeczy. Dlatego cieszę się, że mam taką grupę chłopaków, jaką mam. Wiem, że tam będziemy. Każdego dnia myślę tylko o walce.”

Brunson zdobył 321 punktów lub asystował w swoich ostatnich pięciu meczach, co stanowi drugi wynik w historii posezonowej NBA w ciągu pięciu meczów. W zeszłym sezonie po sezonie ustępował jedynie gwiazdorowi Denver Nuggets, Nikoli Jokicowi (329 w pięciu meczach play-off).

Ostatnia asysta w pierwszym meczu była imponująca. Podobnie jak podczas dwóch ostatnich zwycięstw z 76ers, Brunson wykorzystał ponaglających go obrońców i wystrzelił laser w Donte DiVincenzo. Jego były kolega z drużyny Villanova trafił za trzy punkty na 40 sekund przed końcem remisu 115-115 i Knicks zwyciężyli.

DiVincenzo zdobył 21 ze swoich 25 punktów w drugiej połowie, trafiając 8 z 10 strzałów.

Ale był to także moment kontrowersyjny. The Knicks utrzymali posiadanie piłki po tym, jak rozgrywający Aaron Nesmith został wezwany do wykonania puntu.

Piłka uderzyła Nesmitha w ramię, ale jego stopa również była wysunięta, a sędziowie orzekli, że kopał piłkę, co spowodowało naruszenie. Dla szybkich meloników jest to wyzwanie, ale takie zagrania nie są recenzowane.

Po meczu sędziowie przyznali, że przegapili wezwanie.

„Na boisku czuliśmy, że kopnięta piłka byłaby naruszeniem zasad. Przegląd po meczu wykazał, że uderzyła ona w ramię obrońcy, co byłoby legalne” – powiedział w oświadczeniu prezes drużyny Zach Sarba.

Następnie, na 12,7 sekundy przed końcem, a Pacers stracili jeden punkt, środkowy Myles Turner został wezwany do ruchomego ekranu na DiVincenzo, który próbował uwolnić rozgrywającego Tyrese Halliburtona. To był zacięty mecz i Pacers zakwestionowali tę decyzję, ale po sprawdzeniu została ona podtrzymana.

„Nie spodziewaliśmy się, że do nas zadzwonią” – powiedział trener Pacers Rick Carlisle. „Byłoby miło, gdyby z niego wystrzelili, ale tak się nie stało. I tak się dzieje”.

Turner, który prowadził Pacers z 23 punktami w przegranej, przyznał, że DiVincenzo sprzedał atak. Podobnie jak jego trener, po ciężkiej porażce wkroczył na szczyt.

„Z mojego doświadczenia w tej lidze wynika, że ​​najlepiej jest, gdy gracze decydują o wyniku meczu” – powiedział Turner. „Często nie możesz decydować o meczu na podstawie sędziów, więc musimy również wziąć na siebie odpowiedzialność”.

Pacers ubolewali, że 14 razy ustawiali Brunsona w jednym szeregu – zrobił to wszystko – i pozwalali, aby DiVincenzo i Josh Hart, którzy zdobyli 24 punkty, byli tak ofensywnymi czynnikami. W drugiej połowie Knicks trafiali na 65%.

Hart rozegrał wszystkie 48 minut po raz trzeci od czasu, gdy Jimmy Butler zrobił to pięć razy w play-offach w 2013 roku.

Halliburton, któremu dokuczały skurcze pleców i wchodząc na mecz był wymieniany jako budzący wątpliwości, zdobył zaledwie sześć punktów i tylko raz trafił za linię trzech punktów. Brunson zdominował zawody gwiazd rozgrywających, które były trudne do pokonania dla Pacers.

Brunson w czwartej kwarcie w ciągu ostatnich pięciu meczów notował średnio 12,4 punktu na mecz. Oddał 6 z 10 strzałów i trafił 8 z 8 z linii, wielokrotnie rzucając pod presją.

„Każdego wieczoru możesz grać dalej, a to, co w nim kocham, to to, że jest częścią zespołu” – powiedział trener Knicks Tom Thibodeau. „Chce się wygrywać i troszczy się o swoich kolegów z drużyny, a kiedy to się dzieje, pod koniec dnia pyta, czego nam potrzeba? Czy potrzebujemy dużego wiadra? Cokolwiek potrzebujemy, on nam to zapewni. .”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *