Iga Świątek ponownie królową gliny.
Polska numer jeden na świecie wygrała w sobotę mistrzostwa French Open w grze pojedynczej kobiet, pokonując Karolinę Muchovą z Czech.
Muchova, której płynna i atletyczna gra od lat jest jedną z najlepiej strzeżonych tajemnic tej gry, na początku zmagała się z błędami, ale odzyskała formę i dała Svidek ostatni mecz w karierze. To uczyniło ją najlepszą zawodniczką na świecie — a potem niektórymi — przez ponad rok.
Świątek pokonała Muchovą 6:2, 5:7, 6:4. Kiedy drugi serwis Muchovej wpadł do siatki po pierwszym meczu meczowym Svidek, Sviadek upuściła rakietę i podniosła ją do oczu, a Muchova okrążyła siatkę, by zasłużyć na gratulacyjny uścisk.
Wkrótce Svidek pojawiła się na arenie ze swoją drużyną, aby świętować i kilka cichych słów z Darią Abramowicz, jej psychologiem sportowym, z którą zaczęła pracować, gdy była roztrzęsioną nastolatką. Stalowy mistrz.
„Duże wyzwanie” – powiedział Świątek o swoim zwycięstwie tego dnia. „Jestem z siebie dumny, że to zrobiłem”.
Svitek jest niepokonany na Roland Garros od 2020 roku. Dzięki sobotniemu zwycięstwu zdobyła swój trzeci tytuł French Open w grze pojedynczej w ciągu czterech lat. Od 2019 roku jego rekord w meczach prowadzących do finału to 28-2, co nie dorówna rekordowi Rafaela Nadala 112-3, ale może dać mu czas. Świątek skończył w zeszłym tygodniu 22 lata i dał kilka wskazówek, że może zwolnić.
Poza okazjonalną walką ze swoją duszą, z każdym rokiem staje się coraz lepsza, zwłaszcza na French Open, który kocha bardziej niż jakikolwiek inny turniej.
Dla Muchovej finał był niezwykłym powrotem rok temu po skręceniu kostki w trzeciej rundzie gry pojedynczej Rolanda Garrosa. Kontuzja jest ostatnią z serii dolegliwości, które od dawna powstrzymywały ją przed uświadomieniem sobie potencjału, jaki trenerzy, zawodnicy i eksperci widzieli w niej przez lata.
Ta porażka wyrzuciła ją z pierwszej 200 i zmusiła do grania w mniejszych turniejach, aby odzyskać swoją pozycję. Do turnieju weszła na 43. miejscu na świecie, choć mało kto wierzył, że są 42 tenisistki lepsze od Muchovej.
Ale gra w finale Wielkiego Szlema po raz pierwszy jest wyzwaniem dla każdego gracza, zwłaszcza przeciwko najlepszym graczom na świecie. Switek startował w swoich pierwszych pięciu turniejach. Wygrał cztery z pierwszych sześciu setów, nie tracąc ani jednej partii. Potem przegrał tylko siedem meczów w kolejnych dwóch meczach.
Brazylijka Beatriz Haddad Maia sprawiła, że Svidek przez chwilę czuła się nieswojo w półfinale, popychając ją po korcie i doprowadzając do dogrywki w drugim secie, ale doszła do finału z wszelkimi powodami, by wierzyć, że podniesie trofeum na koniec dnia.
To przekonanie zostało wzmocnione w pierwszych minutach meczu, ponieważ nigdzie nie było widać płynności i połączenia siły i finezji, jakie Muchova gra w swoich najlepszych dniach. Rozrzucała piłki szeroko i daleko, uderzała łatwymi strzałami w środek siatki i dała Svidkowi mnóstwo darmowych punktów.
Nie ma zegara, który kontroluje długość meczu tenisowego, ale duża część gry polega na wyczuciu czasu, czyli znalezieniu sposobu, aby przeciwniczka poczuła się pośpieszona, tak aby nie miała szans na złapanie piłki, gdy znajdzie To. Jak dać sobie cały czas na świecie. Podpis Svitka był oddalony o ponad rok i tak właśnie stało się w przypadku Muchovej w sobotę.
Dwa lata temu był jednym z najbardziej kreatywnych graczy na świecie. Jego gra obejmowała przysiadowe bekhendy i forhendy z sześcioma różnymi obrotami. We wszystkim był artyzm, ale prawie nigdy jej się to nie udawało.
Teraz Świątek nie tworzy już tylu punktów, ile posiada, idąc po zwycięstwo przy pierwszej okazji swoim dużym, toczącym się forhendem. Krótka uwaga, powinna mniej myśleć.
Nigdy nie bierze udziału w konkursie. Od początku stara się dominować. Kiedy kończy się jeden punkt, rzuca się, by rozpocząć następny, przedzierając się przez sety i mecze, jakby właśnie kupiła bilety na koncert Taylor Swift, spiesząc się na pociąg.
Aby Muchova miała szansę, musi kontrolować czas, przedłużając punkty i znaleźć wystarczająco dużo czasu, aby czuć się komfortowo na największym etapie swojej kariery.
Świątek objął prowadzenie siedem minut później po pierwszym przełamaniu podania Muchovej. Po godzinie prowadziła 6:2, 3:0, a Muchova z trudem się pozbierała.
„Piłki zbliżają się szybko” – powiedziała Muchova o swoim doświadczeniu w starciu ze Svitkiem. „Jeśli dostaniesz szansę, musisz ją wykorzystać, bo drugiej już nie będzie”.
A potem to zrobiła. Strzał po strzale, punkt po punkcie, mecz po meczu, robiła to. Pociągnięcia stały się gładsze i bardziej precyzyjne, kropki rozszerzyły się, a ona momentami ślizgała się po scenach z wdziękiem, jakby tańczyła. Wypełniony tłum ponad 15 000 fanów skandował jego imię i dopingował go.
Świątek zawahał się, a gdy mecz przeciągnął się do dwóch godzin, był remis po jednym secie. Dwie minuty później Muchova po raz trzeci przełamała serwis Svitka i objęła pierwsze prowadzenie tego dnia.
Zarówno Muchova, jak i Svitek nie rozegrali meczu towarzyskiego od 2019 roku, zanim obaj ugruntowali swoją pozycję na szczycie. Ale od tego czasu trenowali już kilka razy i Swiatek zachwycał się umiejętnościami Muchovej.
„Niezły akcent” – powiedział Switek o swoim rywalu. „Może też przyspieszyć grę. Bawi się taką swobodą w swoich ruchach. Ma świetną technikę.
To wszystko działo się w sobotę w jednym z największych finałów Wielkiego Szlema w niedawnej pamięci, na jednej z największych scen tego sportu. Svidek zawahała się, gdy Muchova odnalazła swoją formę, a następnie dwukrotnie walczyła z załamaniami serwisowymi w decydującym secie, aby znaleźć odpowiedzi i strzały, których potrzebowała.
Świątek nigdy nie przegrał finału Wielkiego Szlema i wszystkie te mecze wygrał w dwóch setach. Jednym z nielicznych pytań, które nasuwają się na myśl, jest to, jak zareaguje, gdy zostanie rzucona na celownik trzeciego seta ze wszystkim na szali.
Na początku nie było dobrze. Popełniła podwójny błąd, dając Muchovej kolejną przerwę w podawaniu i rozpoczęcie ostatniego seta, po czym Muchova objęła prowadzenie 2:0.
Długoletnia komentatorka tenisa, Mary Carrillo, lubi dzielić graczy na dwie grupy — tych z kłami i tych bez, tych, którzy chcą mieć szansę na walkę i walkę ostatnią piłką, a nie wygraną forhendem. Kto to zamyka.
Muchova pokazała zęby w półfinale iw sobotnim rewanżu. Teraz kolej na Switka. Zdobyła 12 z kolejnych 14 punktów, zmieniając trzeciego seta w kolejkę górską, tylko po to, by zobaczyć, jak Muchova ponownie się odgryza.
Szarżowała do przodu za głębokimi piłkami w biegu Svidka i kończyła punkty dotykiem, uderzeniem lub machnięciami wklejającymi linie, utrzymując własny serwis i przełamując Svidka, uzyskując przewagę 4-3.
– Po tylu wzlotach i upadkach przestałem myśleć o wyniku – powiedział Świtek. „Chciałem wykorzystać swoją intuicję”.
I zadziałało. Prowadzenie Muchovej trwało siedem minut, kiedy niefortunny drop shot wylądował na dnie siatki, a Svitek ponownie usłyszał ogłuszające skandowanie jej imienia na bębnie basowym.
„Iga była numerem 1 na świecie, byłam bardzo blisko” – powiedziała Muchova.
Ponieważ Muchova pozostała w meczu, Svitek chciał stanąć na nogi Muchovej, przybijając jej cele i stawiając Muchovą na piętach i w szybkim dołku. Muchova uderza szerokim forhendem, podwójnym punktem meczowym. Dzięki dwóm błędom Muchovej Svitek zachowała koronę królowej gliny przez kolejny rok.
„Przykro mi, że było to takie trudne”, powiedział swojemu zespołowi podczas ceremonii wręczenia nagród.
Cztery finały Wielkiego Szlema. Cztery trofea mistrzowskie. Numer jeden na świecie. Świątek nie wydaje się taki trudny.